Mecz z Wyzwoleniem był szczególny i to z trzech powodów. Pierwszy: kibice po raz ostatni mogli zasiąść na trybunie z drewnianych ławek. Drugi: był to ostatni mecz Górnika w roli gospodarza w tej rundzie. Ostatni: przyjechał wicelider, który nie poniósł porażki od siedmiu spotkań. (czytaj więcej)
Spotkanie mogło się wyśmienicie zacząć dla Wesołej. W 9. minucie meczu dogodnej sytuacji nie wykorzystał Michał Gruchalski. W sytuacji „sam na sam” strzelił prosto w bramkarza gości. Później spotkanie stało się bardziej wyrównane. W doliczonym czasie gry, gdy wszyscy myśleli, że już nic się nie wydarzy, piłkarze Radosława Gabigi zdobyli bramkę. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił Marcin Żmuda.
Pierwsza połowa momentami wiała nudą. Jednak gol w końcówce pozwalał myśleć, że Wyzwolenie „rzuci” się do ataku i spotkanie stanie się żywsze. Ponadto kibiców Górnika irytowała postawa środkowych obrońców, którzy grali schematycznie, czyli „dostajemy piłkę i gramy ją do tyłu”.
Drugą połowę znów lepiej mogli zacząć „Górnicy”. Przewracany w polu karnym był Wojciech Struś, jednak sędzia był odmiennego zdania niż sam zawodnik. Była to słuszna decyzja. Piłkarze z Chorzowa widząc grę stoperów gospodarzy, zastosowali ostrzejszy pressing. Ta zmiana spowodowała, że Wesoła miała więcej miejsca z przodu i mogła groźnie kontrować. W 61. minucie Wyzwolenie „straciło” zawodnika. Za faul na Michale Gruchalskim boisko opuścił obrońca - Tomasz Serafin. Mimo gry w „10” piłkarze Wyzwolenia nie poddawali się i próbowali stwarzać kolejne sytuację do zdobycia bramki. Próby spełzły na niczym, bo 69 minucie faulowany w polu karnym gości był Wojciech Struś. Sędzia Maciej Gaczyński nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny dla Wesołej. Jedenastki nie wykorzystał Artur Karpowicz. Bramkarz sparował futbolówkę, lecz ta trafiła pod nogi Rafała Wiklaka, który pewnie dobijał, zdobywając w ten sposób bramkę na 2-0. Od tej pory piłkarze z Wesołej grali na „luzie”. W 83. minucie przed szansą podwyższenia wyniku stanął ponownie Michał Gruchalski, jednak nie potrafił wykorzystać sytuacji „sam na sam”. Piłkarze Wyzwolenia starali się jeszcze zaskoczyć Sławika z rzutu wolnego, lecz silny strzał był skierowany w sam środek bramki i goalkeeper Wesołej bez większych problemów wybił piłkę na rzut rożny. Do regulaminowych 90 minut sędzia doliczył 4, w których jednak nic szczególnego się nie wydarzyło.
Warto zaznaczyć, że na meczu pojawili się Czesław Mika i Artur Opeldus, który zapewnił nas i prezesów, że z chęcią za rok wróciłby do naszego klubu.
Gónik Wesoła : Wyzwolenie Chorzów 2:0
44' Żmuda
70' Wiklak
żółte kartki: Gadaj, Wiklak (4. wykluczająca go z gry w następnym meczu) oraz Czapla
czerwona kartka: Serafin (Wyzwolenie)
WESOŁA: Sławik - Tuleja, Kachnic, Żmuda, Czapla - Strumień (70. Kubicki), Gadaj (87. Misz), Wiklak, Struś (80. Kasiński) - Karpowicz (85. Pysno), Gruchalski
nie grali: Wujec (kontuzja), Nowak, Gola (kartki) oraz Smaza, Oleś i Bartosiewicz (poza kadrą meczową)
widzów: 150
2 
3
Po co Karpowicz wykonuje te karne, jak zawsze ledwo trafia? A co do Miki i Opla to ja bym ich widział obydwóch w naszym zespole.
Ledwo trafia ale trafia. Z tego co pamiętam to Karpowicz dopiero pierwszego karnego nie strzelił. Jakieś wielkie pretensje można by mieć gdyby to miał być jedyny gol w meczu i gdyby Wiklak nie dobił. Za to większe pretensje można mieć do Gruchalskiego - 2 mecze i 3 takie sytuacje... W dodatku ta wieczna gra do tyłu naszych, no czegoś można dostać jak się patrzy na to.
A co do trenerów, to fajnie byłoby mieć na ławce i Mikę i Gabigę ;-)
