- Ta drużyna jest lepsza od tej z Jaworzna. Potencjał mamy niewyobrażalny. Na pierwszą trójkę - mówi Wojciech Struś (popularny Resor) w obszernym wywiadzie dla naszej strony. (czytaj więcej)
- Jesteś zadowolony, że przyszedłeś na Wesołą?
- Trudno po zaledwie dwóch tygodniach to ocenić. Faktem jest, że Radek Gabiga tworzy tutaj wspaniały zespół, który będzie w stanie walczyć o naprawdę wysokie cele. Ale tak naprawdę dopiero po kilku, a nawet kilkunastu meczach ligowych można będzie w stanie oceniać czy była to dobra decyzja.
- Mówisz wspaniałą drużynę. Lepszą niż była w Jaworznie?
- Tak, uważam, że to będzie lepsza drużyna niż mieliśmy w Victorii. Przede wszystkim są bardzo dobrzy gracze, którzy na Wesołej grają już od jakiegoś czasu. Przede wszystkim Artur Karpowicz. Swietny zawodnik. Są też inni, młodzi. Do tego jest kilka chłopaków z innych klubów. Kuba Strumień, kolejny kapitalny zawdnik. Przede wszystkim młodziutki, ale z ogromnym przyśpieszeniem. Potencjał w tej drużynie jest niebywały. Naprawdę.
- Potencjał, który pozwoli na...?
- Jestem niepoprawnym optymistą. Zawsze. Myślę, że starczy na podium. To jest mój osobisty cel, który jesteśmy w stanie zrealizować. Trzeba spokojnie podejść do sprawy, ale jak tu nie być optymistą, kiedy tak dobrze gramy w sparingach. Mamy nadzieję, że nasza dobra gra zachęci do przychodzenia na mecze kibiców, bo w czwartej lidze gra się przede wszystkim dla nich. Zarobków dużych nie ma, więc gra się dla własnej satysfakcji i dla fanów właśnie.
- Jesteś zadowolony ze swojej dyspozycji w grach kontrolnych?
- Nie bardzo, bo to nie było to, czego oczekiwałem. Teraz dopadła mnie kontuzja brzucha i do treningów wracam dopiero w poniedziałek. Jestem na to zły, ale cóż zrobić. Wylecze się i walczymy dalej!
- W Jaworznie mieliście kłopoty z zarządem. Jak jest na Wesołej?
- Przede wszystkim w zarządzie Górnika Wesoła są bardzo mądrzy ludzie, którzy realnie oceniają sytuację. Jest to bardzo budujące. Liczę, że jeżeli będą wyniki, to prezesi wywiążą się ze swoich obietnic. Jestem zwolennikiem płacenia za zrealizowanie celu. Nie ma wyników - nie ma pieniędzy.
- Zadaje pytanie dla kibiców Victorii można powiedzieć. Dlaczego odszedłeś z tego klubu i co było powodem słabej gry w drugiej rundzie?
- W Jaworznie spędziłem sześć lat swojego życia i zawsze dawałem z siebie wszystko, ale prezes był wobec nas nie fair. Choć mogę mówić tylko o sobie. W pewnym momencie odpuścił, to w zły sposób oddziaływało na drużynę. Tam nie było żadnych perspektyw. Chciałbym podkreślić, że gdyby nie Radek Gabiga w Jaworznie nie było by w ogóle słowa o awansie. 4 miejsce to i tak sukces, choć była szansa na o wiele więcej. Trudno.
Rozmawiał: Kamil Szendera