Górnik Wesoła wygrał z Szombierkami Bytom 2:0. Bramki zdobyli Paweł Wasilewski w 31’ oraz Michał Gruchalski 79’. Po tym spotkaniu podopieczni trenera Radosława Gabigi wciąż pozostają jedyną drużyna która nie straciła jeszcze bramki w tym sezonie.
Zanim jeszcze spotkanie się rozpoczęło doszło do niemałego zamieszania. Powodem była kasa biletowa, która powinna być otwarta na 45 minut przed meczem, a została otwarta na 20 minut przed pierwszym gwizdkiem. Na złość kibicom skończyła się jeszcze rolka w kasie fiskalnej. Co bardziej krewcy kibice, chcieli wyważyć bramę, zaś inni żądali spotkania z prezesem. W związku z tym kibice gości (dość spora grupa) na obiekt przy ulicy Sportowej 2, weszli z nieznacznym opóźnieniem. Jeszcze większe zdziwienie towarzyszyło im, gdy mieli wejść do klatki – sektora dla gości. Ostatecznie, po interwencji miejscowych kibiców, fani z Bytomia uniknęli tego i przez całe spotkanie fantastycznie wspierali swoją drużynę.
Początek spotkania nie był porywający. Jedna i druga drużyna nie potrafiła sobie stworzyć dogodnej sytuacji, jednak lepsze wrażenie sprawiała drużyna z Wesołej, która próbowała rozgrywać piłkę. Natomiast piłkarze Szombierek bramce Mateusza Rosoła zagrażali głownie po stałych fragmentach oraz nielicznych kontratakach. Przełomowym momentem w meczu była 31. minuta, bowiem wtedy gola zdobyli Górnicy. Podopieczni trenera Radosława Gabigi akcję bramkową rozpoczęli wyrzutem z autu, po czym dośrodkowali w pole karne z prawej strony boiska. Piłka trafiła pod nogi Karpowicza, który zdecydował się na strzał, jednak został on obroniony przez bramkarza gości. Lecz przy dobitce Wasilewskiego był już bez szans. Siedem minut później była jeszcze próba strzału z dystansu Karpowicza, tym razem bramkarz odprowadził tylko piłkę wzrokiem. Po nim swojego szczęścia z dalszej odległości szukali jeszcze: Jacek Wujec (41’), Mateusz Tuleja (43’), którego strzał minimalnie był ponad bramkę, oraz Daniel Koniarek (44’) z rogu pola karnego.
Po przerwie do ataku ruszyli piłkarze z Bytomia, jednak Górnik przetrwał ataki i sam zaatakował. W 50 minucie Karpowicz strzelił wprost w bramkarza. Przez moment Wesoła zamknęła Szombierki na ich własnej połowie, lecz skutek nie był zbyt okazały, bo piłkarze zdołali wywalczyć tylko rożny. W 58. minucie wolny z około 25 metrów wykonywali zawodnicy drużyny przyjezdnej. Dobrze bita piłka przysporzyła sporo problemu. Bramkarz Górnika futbolówkę wybijał na dwa razy. Za pierwszym wybił ją mocno nad siebie, a za drugim dopiero na rożny. Rzut różny nie był tak groźny jak ten w 66. minucie spotkania, kiedy to zakotłowało się pod bramką Mateusza Rosoła. Szombierki rozegrały krótki rzut rożny, a piłka słana w pole karne zaginęła w gąszczu nóg piłkarzy obu drużyn. Ostatecznie sędzia dopatrzył się faulu na którymś z piłkarzy Górnika Wesoła. Na kwadrans przed końcem meczu napastnik z Bytomia znalazł się sam w polu karnym, jednak dośrodkowanie jakie dostał od partnera z zespołu było ciut za mocne wskutek czego zawodnik nie mógł skutecznie główkować. Raptem cztery minuty po tym zdarzeniu cały stadion wybuchł z radości. Górnicy podwyższyli stan rywalizacji. Gola przesądzającego o zwycięstwie strzałem głową zdobył Artur Karpowicz po kapitalnym dośrodkowaniu z bocznego sektora boiska Madrina Piegzika. W 89. minucie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Jacek Wujec, ale to wydarzenie nie wpłynęło znacząco, bowiem wynik spotkania już nie uległ zmianie.
Górnik rozegrał bardzo dobre zawody. Piłkarze grali mądrze, nie starali się głupio tracić piłek, a przede wszystkich cieszy fakt, że nie stracili bramki. Tym samym Wesoła może powtórzyć wyczyn sprzed roku, kiedy to pierwsze pięć spotkań zakończyła z zerowym bilansem bramek straconych.